czwartek, 16 stycznia 2014

A miało być tak pięknie..

Takie moje piegowate szczęście chyba...
No ale, od początku...

Stosunki Rudiego z Pizdrykiem zbliżyły się do normalnych, samczych kontaktów.
Bijatyki, syki, prychy, wspólne jęczenie o jedzenie, ustalanie który jest godzien spać u mych stóp itd..

Pizdryk zaczął bardzo szybko uprawiać chodzenie po ścianie

Udowadniać, że jest ważniejszy od tego co ja sobie zaplanuję

Przytulaśnym kotkiem być



Ale..
No właśnie.
Czemu zawsze, w każdym kolejnym przypadku kiedy przygarniam koteczka, nie może być "i żyli w zdrowiu długo i szczęśliwie"?
Mimo, że Pizdryczek młody i żerty coś mi - jak zwykle - przeszkadzało.
Byliśmy u weta na szczepieniu i już wtedy zwracałam uwagę na symptomy, ale właśnie wymieniał ząbki i miało przejść.
No i nie przeszło, co więcej zaogniło się i co więcej to, jak w moim przypadku, autoagresja organizmu.
Kociołek ma pół roku a wetka już zapowiedziała pozbawienie go ząbków...
Patrzę na to kruche maleństwo i uwierzyć nie mogę.. A tak się starałam żeby miał wszystko co trzeba i się dobrze rozwijał...
Czytam i czytam i nie widzę światełka dla jego ząbków w tunelu...