wtorek, 24 lutego 2015

Baba jak sie uprze..

Ukrywam się..
Od dwóch godzin.
Zaczęło się jak wyniosłam śmieci.
W chaszczach zaczęła sie wydzierać Zocha.
Poleciacialam w chaszcze a ona siedzi i sie drze i patrzy na mnie i sie drze...
Jak podeszłam bliżej zobaczyłam, że schyla sie i bierze w mordkę ptaszka..
No i zajarzyłam..
Ona sie tak drze jak mi prezent przynosi.
Ale Ptaszka jeszcze nie było.. Myszki, nornice, ryjówki jakoś zniosłam.
Ale ptaszek to jakoś tak mi sie zrobiło..
Uciekłam do chałupy i z okna patrzyłam jak Zocha przyniosła ptaszka w mordce i czekała na mnie.
Potem coś usłyszała i uciekła, z ptaszkiem na szczęście w chaszcze.
I tak od dwóch godzin przychodzi i czeka pod drzwiami.
I ucieka po chwili..
No to sie ukrywam dalej.

czwartek, 5 lutego 2015

Co innego zajść daleko, co innego pójść za daleko..

Czyli problem równie ważny jak być albo nie być.
W pracy mam ten problem od dłuższego czasu. Co z tego, że pracuje za kilka etatów jak mnie to wykańcza a Szef nie zdaje sobie sprawy ile na siebie biorę?
Nic..
Jak mu to uświadomić?
Jak nie chce sie dowiedzieć?
Wygrana główna w lotto naprawdę rozwiązałaby problem.
Ale jako osoba O pojęciu informatyczym mam teorie spiskowa w zakresie gier typu Togo lotek, niestety..
Czyli, że wygrana od losu nie zależy. Mimo regulacji ustawowych, sory, nie wierze.

Okazało się, wbrew moim wewnętrznym przekonaniom, że mam ambicje.
Ha..
Że chce sie wciąż rozwijać i że to jest ważniejsze od świetego spokoju, też mnie zdziwiło, ale tak jest.
Myślałam jednak, że wszelki ambicje we mnie skisły, i nie chce mi się autentycznie walczyć, ale jednak żyje i rożne takie mnie dotyczą.

Jednym słowem jestem odpowiedzialna za rozróbę w pracy.
Się nie dałam stłamsić..
Kolejny stes.. Co bedzie wynikiem tego kroku?
Łomatko...
Boje sie..
To nie są czasy na takie rewolucje..

Wiadomo, że niezastąpionych nie ma.. Co z tego, że sama ogarniam setki spraw..
Grrr...

A koty maja sie dobrze :)
Zocha przez miesiąc nie chciała za bardzo jeść.
Wcina w tej chwili RC zamiast TOTW, ale uznałam, że ważniejsze jest żeby cokolwiek jadła niż nic.
Nie podoba mi sie to, ale RC wcina aż miło..
Nie wiem czy ktoś ja przytruł, bo nie chciała przez kilka dni nic absolutnie, choć kupiłam świeża wolowinką, nie chciała nawet ukochanego kociego mleczka..
Cóż..
Koty domowe przybrały, sadełko słodkie można zobaczyć na Rudim a wyczuć na Pyziaku.
Zaczną sie wiosna wycieczki na ogród to mam nadzieje schudną.
Bo teraz tylko jedzenie, spanie, jedzeńie, bijatyka krótka, jedzenie i spanie :)

niedziela, 11 stycznia 2015

Wiem gdzie spałaś tej nocy kochana...

Zośka jako właścicielka dwóch nieruchomości nie powinna mieć problemu z miejscem do schronienia.

Niestety, ku mojej udręce skutecznie pokazuje, że ona ma w tym temacie własne zdanie.
Pierwszy domek wybudowalismy z moim menem półtorej roku temu dla Zosi i szóstki małych które do mnie przeprowadziła.
Decyzja o budowie była szybka i spontaniczna. Kociaki siedzialy z mamusia w zaroślach, tu nie ma żadnych nadmiernych budowli bo to pole w dzikiej dziczy,   wiec schronienia zero. Tak powstał solidny, piętrowy domek z nieprzemakalnym dachem, wylozony polarkiem na każdym pietrze dla stadka kociego do ochrony i zabawy.
Koty pocieszyły się nim jeden dzień bo jak przypuszczam lis zajął się maluchami i ostał się jedynie przerażony Pyzak z Zosią.

Po tym incydencie Pyzak zniknął na trzy dni. Potem już nie czekałam i przy pierwszej okazji jak wystarczająco się zbliżył w czasie jedzenia mój men go pochwycił po czym spędził godzinę w łazience żeby uspokoić malca, ja w tym czasie dostosowywałam pokój.
Od tego czasu Zocha wykorzystywała dach domku do czekania aż przyjedziemy z pracy lub wygrzewania się na słońcu.
No, czasem weszła do środka,  ale nie do spania.

Następny domek mój men zrobił juz sam w czasie jak Zocha kurowała się w naszym  domu po szyciu i sterylce.
Mały, styropianowy domek pokryty jakimiś substancjami nieprzemakalnym, postawiony na werandzie z tyłu domu w miejscu gdzie stał fotel. Na tym fotelu lubiła spać w nocy, wiec miejsce dobre, w miarę bezpieczne, ale że względu na temperaturę bardzo ujemną fotel uznałam za nieprzydatny.
Oczywiście się myliłam.
Do domku włożyłem jej kocyk polarowy z fotela.
Oględziny kilka dni później potwierdziły,  że Zocha zaglądała do domku.
Ale tam nie spala.

Od tego czasu minęło dla miesiące i wiem, że żadnego z domków do spania nie używała.
Tydzień temu przy bardzo silnym wietrze i temperaturze minus osiem widziałam jak siedziała o północy na werandzie na styropianowy domku. I marzła .
Ale w środku nie..

Dopiero dziś po północy jak zdecydowałam że idę spać,  jak co dzień zajrzałam przez szybę do domku.
Była!  Spala!
Dziś rano po piątej przyszła i było widać że jest mniej niespokojna niż normalnie.
Bo się wreszcie wyspała...