wtorek, 28 czerwca 2011

ph 6 i pół

Kamień spadł mi z piersi.
Wyniki badań kitka są prawie normalne.
Specjalna karma w połączeniu z antybiotykiem dała radę obniżyć ph o cały punkt.
Póki co przez miesiąc Rudi będzie zajadał jeszcze specjalną karmę i znów pomyślimy o pozbyciu się klejnotów.
Cieszę się, że nie podaję już mu antybiotyku, mimo zapewnień lekarza uważam, że jednak źle się po nim czuł.
Chyba wiem lepiej? :)
Bardzo serdecznie Wam wszystkim dziękuję za dobre rady i trzymanie kciuków, naprawdę to duże wsparcie dla mnie:).

niedziela, 19 czerwca 2011

Jak podać kotku pastę?

Ręce opadają...
Podobno koty jedzą Uro-pet bez grymaszenia?
Wczoraj udało mi się podać go bezproblemowo.
Dziś rano Rudi odmówił współpracy w tym zakresie, nie zjadł z łyżki.
Dałam mu do kurczaka na śniadanie, nie zjadł dopóki nu nie dałam drugiej porcji.
Normalnie bym nie dała, ale musiał zjeść antybiotyk, który również miał w mięsku.
Spienił się przy próbie podania strzykawą.
Posmarowanie na łapce załatwiło mi sprzątanie połowy mieszkania po której "zraniony" kotek zaczął hasać strząsając jednocześnie łapką.
No, ja wysiadam....
Mam mu dawać dwa razy dziennie po pół łyżeczki.
Ale jak????

sobota, 18 czerwca 2011

Jest lepiej

Jednak miałam przeczucie żeby w wyznaczonym terminie odwołać kastrację.
Dziś było ponowne badanie moczu, do antybiotyku dwa razy dziennie doszła pasta Uropet, też dwa razy dziennie.
Ph jest wyższe niż było, co jak stwierdziła wetka jest niecodzienne w połączeniu z brakiem kryształów.
Ale to oczywiście dobrze, że nie ma kryształów.
Gdybym wtedy zabrała Rudiego na zabieg, byłoby duże prawdopodobieństwo, że problemy urologiczne urosłyby i stałyby się codzinnością.
Niech żyje moje tchórzostwo :)
Na razie musimy doprowadzić futrzaka do pełni zdrowia i dopiero umówić się na zabieg.
Póki co chyba zacznę ubierać w domu polar bo Rudi nie zaniechał łowów - wręcz je nasilił, moje kończyny górne wyglądają gorzej niż kiedykolwiek, całe poorane.
Może to ubranie w połączeniu z ostatnimi temperaturami odchudzi mnie trochę?
Taki efekt sauny :))
Rudi na chorego nie wyglada. Może więcej ochoty ma na mizianie, ale apetyt mu dopisuje i zachowuje się jak zawsze.
Rozgadał się za to niemiłosiernie :). Miałka jak nigdy wcześnie, czasem w trybie ciągłym, pewnie go rozpieściłąm zanadto i domaga się uwagi.

Poszukiwany dom...

... dla cudownego beżowo-rudego dziewięciomiesięcznego kocurka i jego Pani.
Rudasek chcarakteryzuje się zmiennym humorem, odrastającymi natychmiast po obcięciu bardzo ostrymi pazurkami oraz takoż ostrym pelnym uzębieniem. Jego głód jest nieposkromiony, więc o każdej porze wdzięcznie towarzyszy w każdym posiłku. Towarzyszy także we wszystkich innych czynnościach domowych, czasem skutecznie niwelując wysiłki ludzi w doprowadzeniu mieszkania do stanu używalności.
Jego Pani vel posługaczka jest nierozłącznym towarzyszem, nie ma mowy o rozwiązaniu tego związku.
To dziestoparoletnia całkiem, całkiem szatynka wspaniale gotująca - zwłaszcza mięska, potrafi także piec, nawet drożdżowe śląskie placki, serniki i szarlotki. Posiadająca także talenty artystyczne, kochająca wszelkie futrzaste.
Dotychczasowy najemca grozi eksmitacją z powodu licznych ran cielesnych zadanych mu przez bestię i zniszczonego majątku własnego.

piątek, 17 czerwca 2011

Kradzież

Przyniosłam wczoraj do domu 1,5 kg piersi z kurczaka. Część miała być na obiad więc po rozpakowaniu nie trafiły od razu do lodówy.
Oczywiście, że kot się zainteresował. Ale byłam przekonana, że potrójna warstwa wora chwilowo ochroni mięsko przed drapieżnikiem.
Rudi po rytuale miziania się do mięska zaatakował broniące je przed zjedzeniem worki.
Po dwóch nieudanych próbach wziął wór w zęby i chodu z nim pod kanapę.
Rudi waży 3 kg.
Ile może unieść jeśli uniósł zębami 1,5 kg????

Zdjęcie nie zostało wykonane z oczywistego powodu :).

piątek, 10 czerwca 2011

Candy u Willow

 

Off topic, ale nie całkiem :)

Od wczoraj mam jedną z tych przepięknych toreb, sami zobaczcie :).
Jak tylko ją zobaczyłam to chciałam mieć, koniecznie tą z chodzącym kotkiem i taką mam!
Jest śliczna, taki Rudi słodki i zawsze przy mnie :).
Miałam okazję poznać autorkę Ewung, która jest dokładnie taka jak jej prace:), słoneczna, sympatyczna i serdeczna.
Strasznie się cieszę, że ją poznałam osobiście:))).
Wszystkim, zwłaszcza kociarzom polecam jej stronkę, chociażby do pooglądania, serce się cieszy jak ogląda się takie piękne rzeczy :).

Żeby nie było zupełnie nie na temat to Rudi czuje się dobrze, przynajmniej wygląda cudownie jak zwykle, chociaż wczorajsze wyjście do weta pozostawiło na mnie wiele tatuaży drapanych, jak on cierpi to ja też :).
Dzisiaj wieczorem rozpoczynamy drugi cykl podawania tabletek, wynegocjowałam inne ale dwa razy dziennie ;(, jak te odrzuci to już na pewno będzie codziennia walka z wyjściem na zastrzyk.

wtorek, 7 czerwca 2011

Po badaniu

Nabiał ocalony...
Do czasu wyleczenia.
Dziś wreszcie udało się nabrać "materiał" do badań.
Pan Doktor powiedział, że to nie kryształy i nie struvity - odetchnęłam z ulgą uff.. - ale młody sobie przeziębił conieco z okazji upałów, klimy i leżenia plackiem na kaflach.
Tak czułam, że to przez klimę, bez niej na poddaszu nie da się wytrzymać niestety.
Dwa tygodnie antybiotyku, Rudi dostał dziś akonto dwa zastrzyki, mam nadzieję, że uda mi się mu podawać tabletki, bo jak nie to klucie codzienne przez dwa tygodnie....
Pierwszy raz dziś zasyczał na mnie, przy drugim zastrzyku, już myślałam, że mnie capnie.
Ale odwracanie uwagi kota przez stukanie paluszkiem po czółku działa niezawodnie.
Po raz kolejny cieszę się, że mam tak dobrego weta blok obok.
Będzie dobrze :).

piątek, 3 czerwca 2011

Rozterki

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa........ Ratuuuuunku!!!
Naprawdę nie wiem.
 Podjęłam decyzję przecież.
Umówiłam się dziś na 17tą na zabieg i co?
Od wczoraj się ciągle zastanawiam czy dobrze robię.
Może to jeszcze nie pora?
Ale ma już 8 m-cy.
Pół nocy nie spałam i myślałam.

Po prostu nie chcę mu zrobić krzywdy.
Nie chodzi o samo usunięcie klejnocików.
Ostatnio u weta spotkałam dziewczynę ze swoim ślicznym kocurkiem. Dwa miesiące po zabiegu zdiagnozowano mu kryształy w moczu.
W dodatku czytałam o takich przypadkach, że po kastracji kocurki zaczynały chorować urologicznie.
A ja nie chcę żeby cierpiał.

Rudi nie wychodzi, więc nie mam wizji że będzie latał za kotkami.
Z jego polowaniami na mnie nauczyłam sobie radzić, czasem przy pomocy Lubego :), ale jednak.
Póki co znaczenia terenu brak - no na to być może jeszcze czas.
No i jakoś po tych przemyśleniach naprawdę nie mam ochoty go prowadzić na zabieg....
Nie wiem co mam zrobić..........