niedziela, 11 stycznia 2015

Wiem gdzie spałaś tej nocy kochana...

Zośka jako właścicielka dwóch nieruchomości nie powinna mieć problemu z miejscem do schronienia.

Niestety, ku mojej udręce skutecznie pokazuje, że ona ma w tym temacie własne zdanie.
Pierwszy domek wybudowalismy z moim menem półtorej roku temu dla Zosi i szóstki małych które do mnie przeprowadziła.
Decyzja o budowie była szybka i spontaniczna. Kociaki siedzialy z mamusia w zaroślach, tu nie ma żadnych nadmiernych budowli bo to pole w dzikiej dziczy,   wiec schronienia zero. Tak powstał solidny, piętrowy domek z nieprzemakalnym dachem, wylozony polarkiem na każdym pietrze dla stadka kociego do ochrony i zabawy.
Koty pocieszyły się nim jeden dzień bo jak przypuszczam lis zajął się maluchami i ostał się jedynie przerażony Pyzak z Zosią.

Po tym incydencie Pyzak zniknął na trzy dni. Potem już nie czekałam i przy pierwszej okazji jak wystarczająco się zbliżył w czasie jedzenia mój men go pochwycił po czym spędził godzinę w łazience żeby uspokoić malca, ja w tym czasie dostosowywałam pokój.
Od tego czasu Zocha wykorzystywała dach domku do czekania aż przyjedziemy z pracy lub wygrzewania się na słońcu.
No, czasem weszła do środka,  ale nie do spania.

Następny domek mój men zrobił juz sam w czasie jak Zocha kurowała się w naszym  domu po szyciu i sterylce.
Mały, styropianowy domek pokryty jakimiś substancjami nieprzemakalnym, postawiony na werandzie z tyłu domu w miejscu gdzie stał fotel. Na tym fotelu lubiła spać w nocy, wiec miejsce dobre, w miarę bezpieczne, ale że względu na temperaturę bardzo ujemną fotel uznałam za nieprzydatny.
Oczywiście się myliłam.
Do domku włożyłem jej kocyk polarowy z fotela.
Oględziny kilka dni później potwierdziły,  że Zocha zaglądała do domku.
Ale tam nie spala.

Od tego czasu minęło dla miesiące i wiem, że żadnego z domków do spania nie używała.
Tydzień temu przy bardzo silnym wietrze i temperaturze minus osiem widziałam jak siedziała o północy na werandzie na styropianowy domku. I marzła .
Ale w środku nie..

Dopiero dziś po północy jak zdecydowałam że idę spać,  jak co dzień zajrzałam przez szybę do domku.
Była!  Spala!
Dziś rano po piątej przyszła i było widać że jest mniej niespokojna niż normalnie.
Bo się wreszcie wyspała...

14 komentarzy:

  1. No Zosia samosia jak nic :-) :-) :-)
    Moze ona sie w domku bardziej boi spać, bo jak tam za nia wejdzie lis to już nie ucieknie.
    U mnie na osiedlu "zielona Dolina" tak za miastem wygineły wszystkie wolnozyjace i wypuszczane koty. Okazało sie ze lisy urządzały sobie łowy :-(
    Trzymaj sie Zosieńko, bo jeszcze bedzie mzroźna zima ....
    Barbarko a ja poprosze o wiecej zdjec :-)
    O kocurkach tez napisz co tam u nich .... :-)
    Pozdrówka :-) :-) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lisów jak mrówków bo nikt i nic na nie nie poluje. A one i owszem, i maja sie swietnie. Nic z tym faktem nie zrobię, ale cieszę sie, że Zocha wreszcie sie przekonała do domku na werandzie bo tu raczej lis nie zajdzie. No i nic jej nie przeszkadza a ma ciepło i sucho.
    Zdjęcia chciałam dodać, ale w tym celu potrzebuje sprzętu z windosem, wiec jak dorwę to dodam :).
    Furtka domowe w jak najlepszym porządku, chciałam wrzucić zdjęcia, ale jak wyżej, problem mam :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś niesamowita z tą cierpliwością do niej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe... Popatrz na siebie, co prawda piszesz w większości o swoich domowych, wychodzących futrzakachbale latasz, biegasz, kotek po niewłaściwej stronie drzwi o każdej porze dni I nocy Klarko :))))))))))))))
      A Zocha jest przekochana, mizia sie jak żaden znany mi kot, towarzyszy przy nodze jak wychodzę.. Tylko nie chce w domu być, ale jak jej nie kochać?????!!! No jak?

      Usuń
  4. No i mamy happy end :) Super! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, życie sie toczy Kasiu, w dzikiej dziczy nigdy nie wiadomo co za chwile sie przydarzy, wiec happy

      Usuń
    2. Ale super jak najbardziej :)

      Usuń
  5. No! zaktualizowałam się troszkę ( kilka postów do nadrobienia miałam) i cieszę się bardzo, że Zocha się coraz bardziej udomawia ;-)) Cudna jest!
    najlepszego w Nowym, Barbarko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ystin kochana, Zocha obawiam sie domowym kotkiem nie bedzie ale ważne żeby była blisko i w bezpiecznym miejscu, nasza weranda jest na pewno bezpieczniejsza niż pole.
      Pozdrawiam cieplutko i lepszego Roku życzę, pasmo zmartwień wyczerpałeś juz w zeszłym roku na następna dekadę

      Usuń
  6. Twoja miłość do Zochy jest wzruszająca! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może ona uwierzy wreszcie w miłość ta Zocha? Bo tylko nie dowierza ciągle a Ty jej udowadniasz że miłość jest i warto jej zawierzyć swoje serce.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń