poniedziałek, 16 maja 2011

Wojna domowa

Pewnego dnia musiałam wyjechać na dwa dni. Różnych rzeczy mogłam się spodziewać po stęsknionym pluszaku, ale nie to co nastąpiło.

Zgodnie z relacją Lubego Rudi wieczór spędził szwędając się przy drzwiach wejściowych, czyli że tęsknił za mną choć trochę przez chwilę?

Gdy wróciłam przywitał mnie dość ozięble, szczędząc mi  mruczanda i nadstawiania łebka do głaskania.
Za to od tego dnia zaczęły się łowy.
Na mnie...
W skrócie wygląda to tak.
Przychodzę do domu schetana zarabianiem, robię obiad dla moich samców, podaję, i próbuję się odprężyć przeglądając moje ulubione blogi.
Mój koteczek w tym czasie dostaje nagłego ataku ekspresji, biega po domu. W pewnym momencie nastaje cisza, widać tylko jak pluszak przyjmuje sylwetkę łowcy - uszy po sobie, ciałko przy ziemi, oczy jak 5 złoty - i skrada się tak, że widać tylko owe pięciozłotówki z uszami.
A potem atak z któregoś boku na moje ramię, zęby zaciska z całej siły przywierając ciałem i łapkami do obiektu aktaku, nie dając się z niego łatwo odciągnąć. Odciąganie powoduje rany na mojej biednej, delikatnej z natury skórze.
Wyglądam jak ofiara gęstych i starych, krwiożerczych gąszczy krzaków jeżyn, w które ktoś wrzucił mnie z impetem, i z których za nic nie mogłam się wydostać.
Ataki ustępują jak Luby mnie obroni.
Tyle, że po kilku takich akcjach Rudi zaczął wybierać sobie czas ataku w momencie kiedy Luby ginie na dłuższy czas.
Odganianie, syczenie, dmuchanie w nos nie zniechęcają krwiożerczego potwora.
Zdesperowana zatopiłam nawet zęby, w momencie takiego ataku, w jego kark.
To go zastanowiło, poluzował na chwilę uścisk szczęki, ale po chwili ponowił atak.
I niby co ja mam zrobić?
Pracuję w biurze, lato jest, wyglądam masakrycznie, ludzi straszę, bo nie potrafię sobie poradzić z 3kg przesłodką maskotką?
Decyzja o pozbyciu się jego klejnocików nabrała rumieńców.....

2 komentarze:

  1. Ja akurat nigdy nie miałam takich przebojów z kotkami, ale myślę, że pozbawienie kota nabiału powinno pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  2. moim zdaniem brakuje mu kociego towarzysza. Ale tego mu już nie jestem w stanie zapewnić. Nie zmolestuję Lubego na drugą zgodę :)

    OdpowiedzUsuń