................ masakra.
Czyli kastracja stała się faktem.
Trochę to trwało, a jak zobaczyłam Kotecka po, z błędnym spojrzeniem i wysreberkowanym siedzonku poczułam się jak oprawca, kat czy rzeźnik..
Pierwszy raz zaprowadziłam zwierzaczka na niepotrzebny z punktu widzenia zdrowia zabieg, nie dziwcie się.
nie miej żadnych wyrzutów, przeciwnie, kot będzie zdrowszy, spokojniejszy, będzie dłużej żył i nie będzie śmierdział!
OdpowiedzUsuńNie martw się Basiu - to mu tylko zrobi dobrze ;-) Buziaczki dla rekonwalescenta :-)
OdpowiedzUsuńNie martw się, szybko dojdzie do siebie. Tylko uważaj, żeby się za bardzo nie lizał po ranie. Nasz Arnold doprowadził do zakażenia i trzeba było wycinać ropień. Jak zauważysz, że dużo się liże to załóż mu kołnierz, a wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńA co do moralniaka. Mnie też takie myśli przychodziły do głowy. Że to nie potrzebne, że wbrew naturze. Ale pomyśl tylko, jak kot by się męczył gdyby nękały go instynkty i zachcianki, których i tak nie mógłby spełnić. Dom by ci rozniósł na wiosnę:)
Raczej mu to na zdrowie wyjdzie ...
OdpowiedzUsuńZdrowiej rudzielcu, zdrowiej...
Trzymamy łapki i ogonki za powrót to zdrówko ...
Taki to już los większości domowych kocurów.
OdpowiedzUsuńNaszego Filemona też to za jakiś czas czeka niestety...
Rudi z pewnością szybko dojdzie do siebie.
Klarko, po czterokroć OBY!
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńOdziu, problem w tym, że on roznosi dom niezależnie od pory roku ;(. Dziękuję za rady, futrzak wylizał sobie odwłok kilka razy, chyba nie bardziej niż zawsze, jutro idziemy do weta na kontrolę, mam nadzieję że wszystko jest w porządku. A boję się dodatkowo, bo rudas to rudas...
OdpowiedzUsuńKrysiu dziękujemy :)
OdpowiedzUsuńPrzemku, już doszedł...
OdpowiedzUsuńRoznosi mieszkanie jak zwykle.
Tak się zastanawiam, czy zmiany - jeśli takowe zaistnieją - powinny się objawić zaraz po kastracji czy jakiś czas trzeba poczekać żeby go hormony opuściły?
Bo pogryzł mnie jak zawsze, wchodzi tam gdzie nie może jak zawsze, jak zawsze jest uparty i niespokojny...
Będzie dobrze :)Parę tygodni i spadnie poziom hormonów ;)
OdpowiedzUsuńAmyszko, trwam.. w nadziei :).
OdpowiedzUsuńAle już, już są plusy zapachowe.
A raczej ich brak :) co mnie bardzo cieszy :)
Mój Mały Kat po kastracji nic się nie zmienił ;P. Pęd ku wolności za płotem ogrodu też, niestety, niezmienny ;)
OdpowiedzUsuńnie martw się to wszystko dla dobra koteczka. Mały szybko zapomni o złym i Ty po jakimś czasie o jego samczych nawykach też. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Rudi już po kastracji :-) Fajnie, że szybko poszło i kocurro bryka jak gdyby nigdy nic :-)
OdpowiedzUsuń