Tak mi dziwnie...
Rok temu zazdrościłam Amyszce Mikesza. Bardzo chciałam kiedyś czarnego kota.
I co?
30 września złowiłam Pizdryczka, najspokojniejszego czarnego kocurra na świecie.
Bardzo chciałam też szylkrecie, tri, jak zwał tak zwał.
A Zocha co? Czarno biała kocia z perfekcyjnymi pończochami od grudnia zmieniła kolor czarnego futerka i teraz ma od blondi przez odcienie brązu po czarny.
No i jak tu nie być szczęśliwym?
Faktem jest, że jeszcze dłużej chciałam niebieściucha...
Czekam na kolejny cud...
Z niecierpliwością..
Się spełniają marzenia, ja chciałam psa i kota, Kotka mamy od zeszłego roku w Maju skończył rok a psa ... napisałam w komentarzu pod poprzednim Twoim postem. :(
OdpowiedzUsuńMarzenia się spełniają, ale czasem trzeba się nieźle napracować by wszyscy razem mogli się zsynchronizować. :)
Ciepło pozdrawiam :)
O to akurat zgadzam się w pełni. Ile nerwów miałam z moimi samcami przez pierwsze miesiące.. Byłam przekonana długo, że Rudi zrobi Pizdrykowi krzywde, wiele razy musiałam interweniować w ich "zabawy". A potem ta choroba tego cudownego czarnulka.
UsuńAle jest nieźle :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Coś w tym jest - ja marzyłam o rudym i mam :-) Marzy mi się też tricolorka i czarnuszek ;-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście u nas dokocenia przebiegają pokojowo :-) Pozdrowienia i głaski :-)
No, Aniu, wszystko przed Tobą :)
UsuńJestem pewna, że się przydarzy :)
Dziękujemy, pozdrawiam ciepło :)