niedziela, 18 maja 2014

Podwójna tęcza w dzikiej dziczy..


Niby spokój, a ciągle się dzieje.
W lutym Rudi ześwirował, nagle w niedzielę zaczął biegać przerażony, bardzo szybko, z szeroko otwartymi oczami, chował się do garderoby na półkę z ręcznikami i nie chciał z niej wyjść jakby czyhało na niego coś strasznego.
Pizdryk początkowo myślał, że Rudy zaczyna zabawę, potem już patrzył z zaskoczeniem tylko, to na mnie, to na Rudiego.
Nic nie pomagało, nawet jego ukochane hobby czyli jedzenie. Nie wiedziałam kompletnie o co chodzi, ale jak zaczęłam analizować fakty to doszło do mnie, że zbiegło się to z pojawieniem się Burasa, który uważa się za właściciela naszej działki.
Oczywiście pojechaliśmy z szalejącym Rudim do weta, ale okazało się, że to główka, nie ciałko.
Zastosowaliśmy i karmę Calma plus uspokajacz, przez tydzień zero poprawy.
Wpadłam na pomysł, że może oznaczający wszystko dookoła Buras i jego zapach, który Rudi czuje, bo przecież wnosimy na butach, przez drzwi pewnie też czuć i zaczęłam myć podłogę codziennie, zmywać przed wejściem do domu.
Po miesiącu było trochę lepiej, teraz, po trzech nie jest źle, ale Buras na zewnątrz doprowadza wciąż Rudasa do szału.
Nie dziwię się, bo Buras panoszy się jak u siebie.

Pizdyczek wyrósł na przepięknego kota, w czerwcu ma pierwsze urodziny.
Kurczę to już rok..
Jak na młodziana jest strasznie spokojny, Rudi go zaczepia, ganiają się, że pierze fruwa.
Raczej kłaki, nie pierze, całe garście sobie wyrywają :).

Zocha, wspaniała jest ta kocia, cudo.
Gdyby jeszcze się chciała przełamać i wejść do domu, nie martwiłabym się tak o nią w zimę.
Przychodzi regularnie na jedzonko, teraz, jak jest cieplej przesiaduje u nas całymi dniami, łowi tłuste nornice, krety i myszy.
Chyba ich nie zjada, bo po łowach zajada chrupki z ogromnym apetytem.
Pokochała mnie jeszcze bardziej jak zaczęłam jej podawać niewielki ilości mleka, po prostu uwielbia mleko.
Dawałam jej mokre jedzenie, ale znienacka któregoś odmówiła zjedzenia swojej porcji, którą do tamtej pory pałaszowała w mgnieniu oka.
Mieliście tak? Bo nie rozumiem tej zmiany..

I to jej mruczenie, rozbrajające, wystarczy że na mnie spojrzy i już się rozlega ten cudowny.
Miziak z niej nieprzeciętny, jak wychodzę na ogród chodzi za mną w każdy kąt i łasi się.
Przypomina bardziej psiaka niż kota, waruje często na werandzie.

Pozdrawiam cieplutko wszystkich odwiedzających, dopytujących czy żyjemy :)






4 komentarze:

  1. martwię się tym Twoim Rudym, że też Ci się trafił taki trudny kot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rudi ma swoje schizy, ale jest niesamowitym kotem. Raczej nie można się spodziewać dobrego wychowania kociaka, który w wieku dwóch miesięcy został wyrzucony przez jakiegoś psychola na śmietnik w grudniowy mróz.

      Usuń
  2. My mamy spokojnego kotka Basiu za to mamy wkurzającego psa, z takim czasem szałem że tylko porządne lanie jest w stanie wybić ją z amoku. Też jakiś psychiczny uraz wyrzucona znaleziona pod płotem 4 miesięczna sunia. Rozumiem zaś tego co wyrzucił, niestety sunia ma silną potrzebę dominacji usiłowała sobie podporządkować nas kota cały dom ale na szczęście się uczy. Już mogę całą noc przespać nie bojąc się o kotka, od wczoraj dopiero a jest u ans już dwa tygodnie. :)
    Cieszę się jesteś że wróciłaś do siebie, czyli na blog. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z doświadczenia wiem już, że dużo cierpliwości trzeba dla takich zwichrowanych zwierzaków, ale pod Twoją opieką jestem przekonana, że sunia wyjdzie na prostą.
      Mam nadzieję bywać częściej, brakuje mi bloga :)

      Usuń