sobota, 2 sierpnia 2014

Urzeczywistniony horror kociarza - czyli jak zepsuć sobie urlop cz. II

Jak każdemu kociarzowi wiadomo, futrzak najważniejszy jest.
Więc jak kociarzowi coś się stanie, kociołki pomagają jak mogą.
A jeśli kociołkom coś? To właśnie horror kociarza........
Dom z ogrodem? Czyli oba kocioły chcą wychodzić, najlepiej być ciągle na dworze..
Wiadomo, że tak się nie da, ale od czego weekendy?
No to spacer przed południowy, no jak najbardziej.
Czekałam aż mój men wstanie, bo dwa kocioły to dwóch ludzi na spacerze, trzymam się tego jak głupia jakoś, bo po nocach mi się śni, że Młody ginie w otchłani chaszczy.
Niby to otwarcie drzwi werandy i wypuszczenie futrzaków..
Nic bardziej mylnego.
Ogród to nie obóz, Zocha sobie tu wychodzi/wychodzi kiedy chce, zresztą nie tylko ona..
Inne koty też, no bo jak zatrzymać?
No to nasze dwa wariaty też.
Rudiego znam, wiem na co go stać, potrafi nagle wstać i pognać kota, ale Pizdryczek młoda krew w ogóle nie wiadomo co się po nim spodziewać.
No i znów..
Stało się..
Siedziałam z nimi i menem na ogrodzie z godzinę, potem mena poprosiłam żeby popilnował futrzaków, bo stwierdził, że na tarasie grilla zrobi.
No i Pizdryczek w domu był, bo zmęczył go upał i nagle w jednej chwili go nie było..
Przeszukałam każde pomieszczenie z pięć razy, zaczęłam szukać poza ogrodzeniem, ale tu pole porośnięte chaszczami wyższymi niż ja, czyli ponad 170cm, co gdzie szukać jak nie widać?
Men się zarzekał, że koteczek w domu..
A gdzie jak go nie ma????!!!!!!!
Płacząć już, wzięłam opakowanie z chrupkami i zaczęłam chodzić nawołując dookoła działki.
Tu kilka hektarów tych chaszczy... Nic mądrzejszego mi nie wpadło do głowy.
Men został na ogrodzie patrząc dookoła.
Po półgodzinie moich zmagań w gąszczach men zawołał mnie, że widział Pizdryczka w gąszczu.
Na to ustawiłam się w tym miejscu kiciając i Pizdryjakąc...
Noga uszkodzona mi niestety zachowywała się niedobrze, gąszcz jej szkodził, nerwy też, klęczenie w ponad 30% upale także...
Ale usłyszałam w trakcie jak miałknął, znaczy nie uciekł, więc kiciałam i Pizdrykałam i potrząsałam chrupkami........
Men na działce i Rudi, który reagował cały czas miałkiem na chrupki w moich rękach w końcu wywabił Małego z zarośli.
Ja nie zdążyłam dostać zawału..
Chwyciłam Pizdryczka jak się do chrupek zbliżył, obeszłam całą posiadłość żeby do niej wejść i tak zniewoliłam drugi raz Małego......
Łomatko.................

11 komentarzy:

  1. no nic tylko szmatą takiemu kotu przez łeb;))
    powiem tak - za pierwszym kotem łaziłam dokładnie tak jak Ty, teraz się martwię, jak kot nie przyjdzie rano.
    Jak się goisz po tym wypadku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarko, to nie mój pierwszy kot jak wiesz, u mnie nie ma szans na sobie kocie wychodzenie, za tymi chaszczami droga szybkiego ruchu z jednej strony, pociągi z drugiej, a ostatnio wciąż wszędzie widzę ogłoszenia, że "kot uciekł i nie wrócił". To nie dla mnie.
      Poza tym Pizdryczek jest chory i musi tablety brać..
      Menowi ufać nie można i szlus.
      Bo, że kotom nie można, natura ich wzywa, motylek ciągnie, to rozumiem, ale men nieodpowiedzialny jest..

      Usuń
    2. A kolanko nie wygląda zabawnie, idę do lekarza, niech sam zobaczy.
      Tak ostatni się rozwaliłam wieki temu, nie mam porównania czy tak to powinno wyglądać czy nie, mnie się nie podoba..

      Usuń
  2. Ale!! po moich ostatnich ( i w ogóle po wszystkich!!) doświadczeniach z kotami, z których żaden nie umarł ze starości tylko albo go wcięło albo zbierałam z drogi, albo podpełzało potrącone pod drzwi, jak ostanio .... :-((( postanowiłam , że Kapsel będzie tylko i wyłącznie w domu....żadnego wychodzenia!! moze i krzywda, ale przynajmniej dłuższe życie....
    jak Twoje kopytko??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ystin kochana, ja ich nie wypuszczam samopas i na wychodzenie tylko na tyl ogrodu i intensywnie pilnuję.
      To domowe zwierzaki, ale krew nie woda :)
      Kolanko niełądne jest, umówiłam się do lekarza w poniedziałek.

      Usuń
  3. Przepraszam - ale jak sobie Ciebie wyobraziłam wołająca,klęczącą,potrząsajacą chrupkami obśmiałam się jak głupia.Moja sąsiadka ma ogrod i kota. Najpierw go wypuszczała samopas , ale jak poszedł to go 3 dni nie bylo - myslała ze ktoś ukradł bo to rasowiec rosyjski , ale wrócil sam. Teraz ma szelki do szelek przyczepioną linkę z 10m albo i więcej i chodzi sobie gdzie chce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepraszaj, śmiech to zdrowie.
    Dodaj sobie jeszcze, że zapłakana bylam, a z zepsutego kolana sie lalo, wiec klęk niepełny.
    Rudi potrafi w szelkach i na smyczy, z mlodym gorzej.
    Odstawił taka szopke jam mu założyłam szelki, że mało domu nie rozwalił, siebie zestresowal, ale Rudego bardziej i na razie nie próbowałam drugi raz, bo Rudi dochodził do siebie kilka dni, psychicznie wysiada.
    Nie chodzilabym z nimi na ogród gdyby nie ich obojga wycie przez dzien caly, zwariować mozna, a wiadomo o co wyja...

    OdpowiedzUsuń
  5. Basiu co z Twoim kolanem? Napisz proszę.
    Co my mamy z tymi futrzakami można zwariować. Ja chodzę ze swoim na smyczy ma długa linkę na działce i na niej lata. Ponieważ powoli działka zaczyna być ogradzana już tylko kawałek został puszczam księciunia samego i chodzi biega lata wpada w chaszcze i na drzewka. Szczęście całe. :)) A ja go pilnuję z oczu nie spuszczam wołam idziemy no chodź bo tak do niego mówię gdy idzie na smyczce. Działkowicze zwijają się ze śmiechu. :)) A na zdrowie. :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem co czujesz, jak prowadzę Rudiego na smyczy poza działką, tu w najbliższym sąsiedztwie to mam to samo :). Dobrze, że go zabierasz, nie nudzi się w domu.
    Tak jest, śmiech to zdrowie :)
    Miałam rowerowy wypadek, siniec sińcem pogania, ramię poorane i noga, najbardziej kolano, bo to żwir był, ech.
    Dopiero wczoraj dorwałam się apteki i nakupiłam specyfiki, bo bolało przy ruszaniu.
    Od wczoraj wieczór stosuję i się okazało że pod strupem nieładnie było, nawet bardzo.
    Ale teraz wieczorem wydaje mi się, że jest lepiej, obrzmienie też zeszło, może wizyta u lekarza w poniedziałek nie będzie potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Straszne przeżycia masz ostatnio... Dobrze że Pizdryk się odnalazł :-)
    Dbaj o siebie Barbarko, to kolano mnie martwi :(
    Kciuki !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pizdryk dziś całe rano biega od okna do okna i mędzi. No, trzeba go jednak będzie do tej smyczy jakoś przyzwyczaić, bo ja się nie mogę denerwować.
      Dziękuję Amyszko :). Będzie dobrze, ale na wszelki wypadek jutro lekarz je obejrzy.

      Usuń